• Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Wojewódzki Specjalistyczny Szpital Dziecięcy im. św. Ludwika w Krakowie

Warto szczepić dzieci przeciw pneumokokom

Pani Sabina Szafraniec, prawnik, prezes Stowarzyszenia Parasol dla Życia, które pomaga rodzinom dzieci cierpiących na skutek inwazyjnych chorób bakteryjnych, opowiedziała przedstawicielowi Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpital Dziecięcego im. św. Ludwika w Krakowie dlaczego warto jest szczepić dzieci przeciw pneumokokom.

Do założenia „Stowarzyszenia Parasol dla Życia” nakłoniła Panią historia osobista, czy może ją Pani przybliżyć?

Kuba miał 9 miesięcy, kiedy zachorował na pneumokokowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych przebiegające z sepsą, zapaleniem płuc i obustronnym zapaleniem ucha środkowego. Wszystko zaczęło się od infekcji gardła, którą przyniósł ze żłobka. Lekarze podawali mu pięć różnych antybiotyków, ale na żaden nie reagował. Był bardzo osłabiony, a wtedy do akcji wkroczyły pneumokoki. Później się dowiedziałam, że to bakterie powszechnie występujące w naszych gardłach, ale nie atakują, o ile coś wcześniej nie utoruje im drogi.

U Kuby wystąpiła 40-stopniowa gorączka. Przed kulminacyjnym atakiem pojawiły się też dreszcze, które normalnie nie występują u dzieci do 1 roku życia. Potem przyszedł 9 października 2005 roku, dzień kryzysu. Synek stracił przytomność i wpadł w śpiączkę. Był siny, blady, woskowaty. Obudził się tylko na chwilę, zwymiotował, i na nowo zasnął. Zawieźliśmy go do lekarki w rejonie, która na szczęście od razu powiedziała, że doszło do ciężkiej infekcji, już na poziomie neurologicznym, aczkolwiek nie wiedziała przez co spowodowaną. Natychmiast wezwała karetkę i Kuba trafił do szpitala dziecięcego w krakowskim Prokocimiu.

Lekarze zaczęli wykluczać kolejne choroby. W końcu podjęli decyzję o nakłuciu lędźwiowymi. Płyn okazał się gęsty, co już wskazywało na infekcję opon mózgowych. Lekarze pobrali posiew i od razu podali antybiotyki o szerokim zakresie działania. Zdarza się jednak, że w takich przypadkach nie ma czasu na pobieranie posiewu i szerokospektrowy antybiotyk podaje się najpierw. Podobno to jest przyczyna niemal 25-krotnego niedoszacowania liczby inwazyjnych zakażeń pneumokokowych. W Polsce można mówić rocznie o 14,5 tysiącach zachorowań, za którymi stoją te bakterie – nie zawsze zdiagnozowane. U Kuby wyhodowano pneumokoka ze zjadliwego szczepu. Leczenie trwało 2 miesiące, życie synka wisiało na włosku. Na szczęście z choroby Kuba wyszedł bez większych powikłań. Wprawdzie nie słyszy na prawe ucho – nieodwracalnie, jednak w porównaniu z powikłaniami u innych dzieci to jest „tylko”. Dzisiaj Kuba ma dziewięć lat, jest w trzeciej klasie i dobrze się uczy.

Czy przed chorobą dziecka wiedziała Pani, że istnieje szczepionka przeciw pneumokokom?

Dowiedziałam się dopiero, kiedy Kuba zachorował. Wcześniej żaden lekarz mi o niej nie mówił. Wtedy istniał tylko wymóg ustnego poinformowania Rodzica o szczepieniach zalecanych. Dzisiaj Rodzic podpisuje oświadczenie, że został pouczony na temat szczepień obowiązkowych i zalecanych. Świadomość jest większa tak u lekarzy jak i u Rodziców.

Czy uważa Pani, że rodzice są obecnie lepiej  informowani na temat szczepień obowiązkowych oraz zalecanych w porównaniu z tym w jaki sposób robiono to kilka lat temu?

Tak, jak najbardziej świadomość wzrasta i wiedza także,  ale podczas organizowanych przez Stowarzyszenie spotkań z Rodzicami wciąż padają pytania bardzo elementarne. Dlatego trzeba cały czas propagować wiedzę, pokazywać, jaka groźba wiąże się z pneumokokami. Podczas spotkań z Rodzicami klinicysta pokazuje zdjęcia chorych dzieci, czasem drastyczne. Ze względu na zamieszanie, jakie robią ruchy antyszczepionkowe na portalach rodzicielskich, trzeba Rodzicom uświadamiać – spokojnie, bez straszenia – co się może stać, jeśli zrezygnują ze szczepienia. Skupiamy się na szczepieniach przeciwko pneumokokom i innym bakteriom otoczkowym, ale informujemy również o korzyściach wynikających ze szczepień przeciwko grypie. Tłumaczymy Rodzicom, że profilaktyka szczepionkowa jest jedyną metodą skutecznego zapobiegania wielu chorobom.

Na stronie „Stowarzyszenia Parasol dla Życia” można przeczytać wiele bardzo smutnych historii. Czy do Pani Stowarzyszenia zgłasza się dużo rodziców, których dzieci poważnie zachorowały na skutek zakażenia pneumokokami?

Pani Sabina Szafraniec: Kiedy siedzieliśmy z mężem na korytarzu szpitala w Prokocimiu, mieliśmy wrażenie, że przypadek naszego dziecka to ewenement. Dla klinicysty infekcja pneumokokowa jest po prostu jedną z wielu. A my przeżywaliśmy szok. Lekarze powiedzieli nam tylko: „to pneumokoki”. Dodali, że to bakterie otoczkowe, z którymi system odpornościowy dziecka nie zawsze potrafi sobie poradzić. To były dla nas tylko hasła, dalej nie rozumieliśmy co się dzieje z Kubą. Przeglądając Internet odkryliśmy, że w Polsce nie ma organizacji rodzicielskiej, która by zrzeszała rodziców dzieci po infekcjach pneumokokowych, propagowała wiedzę o tych zakażeniach i o tym, jak im zapobiegać. Garść chaotycznych informacji można było wówczas znaleźć tylko na forach portali „parentingowych”. Wiadomości popartych badaniami czy wypowiedziami ekspertów nie było żadnych.  Stowarzyszenie powstało dwa lata później. Dzisiaj mamy pod opieką już sporo dzieci i ciągle się zgłaszają, a na naszej stronie ich Rodzice publikują swoje historie. Wobec wspomnianej powyżej skali niedoszacowania zakażeń pneumokokowych te świadectwa Rodziców są bardzo ważne. Oczywiście nie każdy ma odwagę, by opisać swoje wspomnienia, przeżywać ten koszmar jeszcze raz.

Co Pani sądzi o ruchach antyszczepionkowych?

Pani Sabina Szafraniec: Jakiś czas temu  prowadziłam wymianę listów z organizacją „Stop NOP”. Jej przedstawicielka napisała do mnie po jednym z wywiadów, w którym stwierdziłam, że jeżeli dziecko nieszczepione nie zachoruje, to po prostu miało szczęście. A rezygnacja ze szczepienia to głupota. Na ostrą reakcje nie musiałam długo czekać. Pani ze „Stop NOP” podkreśliła, że ich Stowarzyszenie zrzesza dzieci z niepożądanymi odczynami poszczepiennymi. Odpowiedziałam, że nikt nie przeczy, iż niepożądany odczyn po szczepieniu może się zdarzyć, tak samo jak po zażyciu leku może dojść do działań ubocznych. W ulotkach informacyjnych opisuje się przecież skalę takich przypadków. Parasol dla Życia zrzesza dzieci, które nie dostały szczepionki i zachorowały. Przecież mój Kuba, gdyby dostał szczepionkę, nie przechodziłby tego wszystkiego, a my wraz z nim. Ruchy antyszczepionkowe bardzo często protestują przeciw – jak to określają - przymusowi szczepień. Moim zdaniem nazywanie szczepień obowiązkowymi jest dość niezręczne. Nie lubimy czuć na sobie presji i wszystko, co zawiera określenia „muszę”, wywołuje w nas natychmiastową awersję. Myślę, że lepiej byłoby mówić o szczepionkach refundowanych i nierefundowanych. Tak czy inaczej argument typu „nie będziemy szczepić ze względu na przymus” jest bardzo nietrafiony. Ego rodzica staje się ważniejsze niż zdrowie dziecka. W takim przypadku, w razie choroby dziecka Rodzic powinien płacić za jego leczenie z własnej kieszeni. Dlaczego Państwo a tak naprawdę to my z naszych podatków mamy płacić za czyjąś decyzje która robi dziecku krzywdę? Poza tym wspomniany „przymus” nie jest bezwzględny. Ustawa przewiduje, że u pewnej grupy osób – ze względu na przeciwwskazania medyczne, np. przewlekłą chorobę lub jej zaostrzenie – należy odroczyć decyzję o szczepieniu albo wręcz w ogóle nie podawać niektórych szczepionek. Mojemu Kubie po infekcji pneumokokowej lekarze odroczyli szczepienia, musiał na nie czekać. Ruchy antyszczepionkowe posługują się też argumentem o ekologicznym wychowaniu dzieci. Przekonują, że organizm dziecka obroni się sam. To prawda, pod warunkiem, że zamieszkamy na Antarktydzie. Bo tam prawie wcale nie ma ludzi.

Szczegółowe informacje można znaleźć na stronie Stowarzyszenia Parasol Dla Życia.

grafika_artyku_nr_6_-_szafraniec

 

Reklama
Reklama
Reklama

Wirtualny Spacer

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Dziś0
Wczoraj39
Wizyt w tygodniu164
Wizyt w miesiącu615
Łącznie wizyt1115727